niedziela, 12 stycznia 2014

Filmowy pokarm dla duszy - "Mr Jones"


Nie wiem, czy wszystkim znany, dla mnie zdecydowanie niedoceniony. Może dlatego, że w tamtych czasach temat był rzadko poruszany i mocno tabu. Co zabawne, wątek nadal traktowany po macoszemu, a chorzy psychicznie traktowani jak trędowaci, ale przynajmniej możemy oglądać coraz więcej filmów o tej tematyce, nie pokrywając się wstydliwie rumieńcem. Ciepły i poruszający, urzekł mnie tym, że na pierwszym planie obrazuje "górki", a nie "dołki", jak to często w filmach o "psychicznych" bywa. Po drugie moim skromnym zdaniem nic lepiej nie opisuje pewnego specyficznego stanu ducha, który znany jest tylko ChADowym, a który zamknięto w jednym, krótkim dialogu...


- ...I'm a junkie, I really need my highs. I really miss my highs,  very badly...
- And the lows?
- Yeah, well, I guess I'll take my chances...


Nic dodać, nic ująć.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

a jak ja tęsknię o jaaa...! taki odjechany, naturalny haj bez dopalaczy, wszystkie kompleksy mijają, normanlie mozna chłonąc życie wszystkimi porami skóry, końcówkami włosów, opuszkami palców...

MamŻółte Papiery pisze...

I to poczucie nadludzkiej siły, przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych...