Myślałam że to kolejna bezsenna noc. A jednak udało mi się zasnąć na krótką chwilę. Nagle jakaś siła wybiła
mnie gwałtownie z samego dna mętnej otchłani, w którą nawet nie wiem kiedy głęboko się zapadłam. Zachłannie próbowałam złapać oddech, dostrzec
cokolwiek zmąconym jeszcze wzrokiem. Walka trwała tylko chwilę, brutalnie wróciłam
do rzeczywistości i zamarłam na moment w bezruchu, spętana w ciasnym uścisku
przerażenia. Upragniony sen przyszedł, ale skończył się zbyt szybko, nie przyniósł
odpoczynku ani ukojenia. Rozdygotana, pospieszyłam niezdarnie pod strumień ciepłej
wody, zmyć z siebie lepki niepokój, złowrogie wspomnienie sennego piekła.
Zimny pot, zaschnięte łzy, w uszach brzmi nadal jeden i ten sam
dźwięk - krzyk - przechodzący jeszcze ze snu na jawę, na ostatnim oddechu...
Dzień przesypuje się
przez palce jak miałki piasek, z niechęcią pozawalam by nastał wieczór. Jawa to
względny spokój, uparcie odwlekam więc grożący upiornymi wizjami sen. A przecież nadal
jestem taka zmęczona…
2 komentarze:
mnie się notorycznie śni kilka koszmarów, takich złych snów w sumie, powtarzających się...może coś konkretnego znaczą??
podobno "barwne sny" i koszmary to tez skutek leków
Prześlij komentarz