poniedziałek, 5 grudnia 2016

Oda do manii


Powód, dla którego nie było mnie tak długo jest słodko-gorzki. Najzwyczajniej w świecie poczułam się dobrze, normalnie, optymalnie, lepiej niż kiedykolwiek w historii mojej choroby. Ale najwyraźniej straciłam swoją wenę. Kiedy byłam w lekkiej depresji słowa wylewały się ze mnie całymi strumieniami, a manii, w której też zwykle jestem twórcza, dawno nie miałam. Okazuje się, że w tym stanie pomiędzy nie jestem już tak płodna pisarsko. Bo o czym tu pisać? Że kładę się spać spokojna i budzę się bez lęku? Że jestem w stanie normalnie funkcjonować, pracować, spotykać się z przyjaciółmi. Że doceniam każdy dzień bez stanu chorobowego i cieszę się małymi rzeczami. Nudy…

Tęsknię za manią. Za tym, że kolory, dźwięki, bodźce nigdy wcześniej nie były tak intensywne, percepcja tak wyostrzona, seks tak niesamowity. Brakuje mi skrzydeł, które dawały mi wolność i niosły gdziekolwiek tylko sobie wymarzyłam i robiłam co tylko chciałam.

Potykam się jeszcze w tych rzadkich przypadkach i wpadam w niewielkie dołki. Na szczęście są krótsze i mijają szybciej. Wyczekuję jednak momentów, kiedy dla odmiany pojawią się górki. Ale nie nadchodzą, leki trzymają mnie w ryzach. Tyle razy korci mnie, żeby je odstawić, chociaż na krótko, żeby chociaż na moment poczuć znów ten haj. Ale mój uparcie rozsądny umysł odrzuca ten pomysł. Boję się konsekwencji, boję się, że koszt będzie zbyt wysoki.

Wypośrodkowane życie zdaje się nie przynosić żadnych przygód i niespodzianek, kiedy porównać je do życia w manii. Jest tak zwyczajnie i wiem, że właśnie z tego powinnam się cieszyć. Ale wspomnienia maniakalnych uniesień nie dają mi spokoju.

Żebym tylko nie wywołała wilka z lasu…

niedziela, 20 listopada 2016

Z serii "Uczta dla duszy"

Wracam po długiej przerwie z recenzją. 




Już jest! Kolejna pozycja z dorobku jakże bliskiej mojemu sercu autorki. Kaja Platowska powraca z przejmującą powieścią "To nie twoja wina".

Tematyka jak zwykle trudna i gorzka, ale też ważna. Tym razem na tapecie mamy gwałt i nękanie psychiczne. Książka może nie jest z kategorii lekkiej lektury do poduszki, ale daje się pochłonąć w dwa wieczory i nie pozwala zasnąć.
Wątek, który wysuwa się na pierwszy plan i który przede wszystkim zwrócił moją uwagę jest lęk. Paraliżujący, blokujący racjonalne myślenie, wyniszczający lęk, który zawładnął życiem głównej bohaterki i trzymał w swoich szponach prawie do końca książki.
Irracjonalne zachowania i bierność Patrycji podyktowane tym lękiem może wzbudzać nasze zdziwnienie, a nawet niechęć, jednak taka właśnie okazuje się być smutna rzeczywistość ofiary przemocy fizycznej i psychicznej. Co gorsza bohaterkę zaczynają w pewnym momencie dręczyć także poczucie winy i wyrzuty sumienia, co tylko szczelniej zamyka ją w świecie, w którym jej oprawca przejmuje całkowitą kontrolę nad jej życiem. Dodatkowo izolacji sprzyja fakt, że Patrycja pod wpływem gróźb dręczyciela boi się podzielić z kimkolwiek swoją niedolą.
Zastraszoną i zgnęłbioną Patrycję, jak to zwykle u Platowskiej, spotyka jednak, ku uldze czytelnika, szczęśliwie zakończenie.

Przyznam, że na początku była we mnie niezgoda na decyzje i wybory podejmowane przez bohaterkę, na jej całkowite poddanie się sytuacji. Jednak im dalej w las tym bardziej rozumiałam i byłam sobie w stanie wyobrazić położenie, w którym się znalazła. Lęk jest jedną z najpotężniejszych emocji i nawet jeśli nie doświadczyłam go w takim kontekście, to pojawiła się we mnie duża empatia dla bohaterki. Jedynie niezaspokojona pozostała we mnie potrzeba ukarania gwałciciela.

Polecam, jak każdą zresztą książkę autorstwa Kai Platowskiej <3