piątek, 15 sierpnia 2014

Samotność

Wieczorne powietrze przenikało już chłodem, jakby lato było zmęczone i choć w nocy chciało odpocząć. Owinięta szczelnie kocem stała w otwartym oknie, wpatrując się w puste ulice, żółtawy sierp księżyca i niewyraźnie tlące się gwiazdy. Ciało miała spięte, dłonie odruchowo zamykały się w pięści raniąc skórę. Dźwięki znajomej, usłyszanej przed chwilą melodii niespodziewanie pchnęły jej myśli ku wspomnieniu dnia, kiedy bezpowrotnie zamknął za sobą drzwi. Pojedyncze łzy spłynęły po obu policzkach. Poczuła zimno także od środka, chłodną dłoń zaciskającą się na wnętrznościach. I ta pustka, jakby ktoś wydrążył ją od wewnątrz i została tylko smutną, wątłą powłoką. Przez chwilę zapragnęła, żeby znów był przy niej. Natychmiast strzepnęła jednak tę myśl, jak okruchy ze stołu. Miał przecież powody, by odejść. Tym powodem była ona ze wszystkim, czym jest i kim nie umiała być. Nie zasługiwała, by wrócił, nie śmiała nawet o to prosić. Poczuła dotkliwe ukłucie uczucia, które nazywa się samotnością. To przekonanie, że jest szczelnie zamknięta i zupełnie sama w swoim mrocznym światku i nie potrafi tam nikogo wpuścić. Zresztą kto w ogóle chciałby tam wejść? Jej wnętrze było jak ciemna studnia, a wszyscy wiedzą, jak może skończyć się zaglądanie do głębokiej studni. Księżniczka zamknięta w wysokiej wieży, tyle że zdawało się brakować śmiałków, by ją wyswobodzić. Marzyła, by ktoś ją teraz przytulił, jednocześnie bojąc się, że pusta skorupa, którą była rozpadnie się na kawałki. Bycie samą jest jej prawdopodobnie jednak pisane. Może jest bardziej potrzebna światu będąc solo. Czy to możliwe, że nie jest potrzebna w ogóle? - pomyślała jeszcze, zanim opadła znużona na poduszkę...